Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Kiedyś trup wypadnie z szafy. Żyjemy na minie

Dodano: 04/01/2014 - Numer 12 (94)/2013
Myślę, że władze nie doceniają wagi politycznej katastrofy smoleńskiej. Wyraźnie widać, że już jesteśmy przez Rosjan traktowani jak kraj, o którym się decyduje w porozumieniu z innymi mocarstwami ponad głową Polski. W pewnym momencie może to zakłócić także normalny tok stosunków międzynarodowych – z byłym premierem Janem Olszewskim rozmawia Katarzyna Gójska-Hejke. 4 czerwca 1989 r. był uznawany przez wielu za dzień triumfu polskiej wolności. Trzy lata później dokładnie ten sam dzień to smutna data zwycięstwa pozostałości po komunizmie. Jak Pan ocenia obie daty? 4 czerwca ma dla mnie podwójny wymiar: z jednej strony, był to główny punkt porozumienia Okrągłego Stołu. „Wybory”, chociaż zawsze używaliśmy wobec tego aktu wyborczego cudzysłowu. Przecież w gruncie rzeczy trudno nazywać wyborami sytuację, w której skład Sejmu jest z góry reglamentowany. Z perspektywy dojrzałej demokracji europejskiej takie zjawisko było czymś egzotycznym i nie ukrywam, że nie byłem zwolennikiem tego porozumienia. Gdy proponowano mi miejsce na liście wyborczej „Solidarności”, bardzo stanowczo stwierdziłem, że nie będę startować. Może te wybory były koniecznością, ale w żaden sposób nie zaspokajały aspiracji polskiego społeczeństwa, które miało za sobą doświadczenie 16 miesięcy autentycznej wolności w 1980 i 1981 r. Muszę powiedzieć jednak, że nie doceniłem Polaków. Polskie społeczeństwo potrafiło znaleźć luki, które na pierwszy rzut oka trudno było odszyfrować, ale
     
7%
pozostało do przeczytania: 93%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze