Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Zdziczenie obyczajów

Dodano: 11/05/2017 - Numer 5 (135)/2017
Zastanawiam się nad początkiem. Kiedy nasze życie polityczne stoczyło się w otchłań chamstwa, kiedy zatriumfował w publicznym dyskursie język menela, nawet w PRL-u niewpuszczany na salony? Owszem, za komuny wróg był rytualnie opluwany – epitety na temat warchołów wszelkiej maści, psów łańcuchowych czy karłów reakcji kłębiły się na łamach „Trybun” i „Żołnierzy Wolności”, ale z rzadka schodziły do życia codziennego. Gnojący i gnojeni żyli między sobą, świadomi, że role zawsze mogą się odmienić, a wspólnym barakiem i tak rządzą Sowieci. Zresztą prywatnie wszyscy od dysydenta po członka KC myśleli z grubsza to samo. Jednostki, które się zbytnio wychyliły, jak Janusz Przymanowski czy Albin Siwak, nie cieszyły się estymą nawet wśród swoich. Paradoksalnie zmianę przyniosła wywalczona wolność słowa. Skorzystał na niej najbardziej „Goebbels stanu wojennego” Urban – pierwszy szkodnik III RP. Otworzył on szeroko łamy swego „Nie” na wulgarność, chamstwo, obrzydliwość. Ideologia „panświnizmu” z czołową tezą „czarni nie są lepsi od czerwonych” trafiła do przekonania wielu tym, którzy nie przeszli przez komunę całkowicie suchą stopą. Skończyło się szybciej za sprawą afery Rywina. Równocześnie upadek obyczajów wspomagał kloaczny język, który kultura popularna – na przykład filmy „Psy” czy „Dzień świra” – nobilitowała na ekranie. Kolejnym etapem chamienia Polaków stał się projekt polityczny, który można śmiało nazwać „palikotyzmem”. Komunistyczne resentymenty znikały za
     
44%
pozostało do przeczytania: 56%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze