Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Twórczość zaangażowana

Dodano: 03/07/2017 - Numer 7-8 (137-138)/2017
Zawsze uważałem się za fana Marillion. I nie zmieniło tego nadejście ery Stevena Hogartha. Przyznaję jednak, że do płyt z nim nagranych wracam dużo rzadziej, ale nie oznacza to, że ich nie cenię. Tyle że w większym stopniu zdaję sobie sprawę z ich muzycznej wartości, niż namacalnie je odczuwam. Zbyt wiele w katalogu Marillion pojawiło się chybionych pomysłów, nietrafionych poszukiwań czy stylistycznych wycieczek. Pod wodzą Hogartha zespół na pewno się rozwijał, ale kierunek tego rozwoju nie zawsze pokrywał się z moimi muzycznymi preferencjami. Nigdy nie zrozumiem jednak ludzi, którzy apriorycznie odmawiają Hogarthowi jakiegokolwiek pozytywnego wpływu na artystyczną progresję Marillion. U podstaw albumu „Fuck Everybody And Run” leżą niepokój i złość. Polityczne, ekologiczne i społeczne zmiany – bezwzględna „weltpolitik” sprowadzająca jednostki do roli trybiku, świat magnatów finansowych i rozbieżności społecznych. Przeczucie nadciągającej zmiany. „Wielkie problemy” i „ważne zagadnienia” – o tym  Marillion chciał tworzyć muzykę, przed tym ostrzega wszystkich, którzy poświęcą 68 minut na obcowanie z albumem. Nieuczciwe byłoby jednak sprowadzenie konceptu płyty do moralizatorskiego odprysku powiązanego z obecnym kryzysem europejskim. Zespół bowiem nie stara się przekonać do własnej wizji świata. Marillion co najwyżej ostrzega. Robi to w doskonałej suicie „El Dorado” oraz w skomplikowanym aranżacyjnie, odrobinę zbyt oskarżycielskim „New Kings”. Marillion odnosi
     
43%
pozostało do przeczytania: 57%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze