Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Przecież nie cały odchodzę

Dodano: 25/04/2006 - 2/2006 NGP
Poprzednie miesięczniki
Ile ciepłych wspomnień pozostało w sercach milionów ludzi! Po raz pierwszy byłam na audiencji wiosną 1980 r. Już przed jego pojawieniem się walczyłam ze łzami wzruszenia. Stałam w „uprzywilejowanym” sektorze dla Polaków, miałam szczęście dotknąć jego ręki. Zatrzymywał się, zamieniał kilka słów, kładł ręce na głowach dzieci, chciał dotknąć całego lasu wyciągniętych do niego rąk, trzymających w górze różańce i jego zdjęcia. Entuzjazm i radosne uniesienie, tłumy krzyczały do niego, kto skąd przybywa. I ja krzyknęłam, że jestem z polskiej parafii w Monachium. Dlaczego uważałam to wtedy za takie ważne? Zdawało się, że wszystkich słyszy i widzi, że ma dla nas nieskończenie wiele czasu. W pamięci miałam audiencję u Pawła VI, w roku 1975, tamten podniosły nastrój i ciszę w sali, gdy go wnoszono na sedia gestatoria. Nie przemówił do zebranych, jego słowa przekazywał nam Monsignore, którego nazwiska nie pamiętam, osobiście udzielił „tylko” błogosławieństwa. A tutaj odbywało się niepojęte osobiste spotkanie jednego jedynego człowieka z morzem głów i serc; „Nasz Papież” spacerował od prawej do lewej bariery, łapał wyciągnięte dłonie, pytał i odpowiadał na pytania, żartował, pozwalał dzieciom ciągnąć się za rękaw. Cofnął się nawet do nich, mówiąc: „No, was przecież nie mogę pominąć”, co spowodowało nowy wybuch entuzjazmu i radosnego śmiechu, a ponad głowami ludzi podano mu krzyczącego bobasa, którego wziął na ręce. Młody, silny, uśmiechnięty Góral, mający dla nas nieskończenie wiele
     
15%
pozostało do przeczytania: 85%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze