Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Uwielbiam na chwilę zmienić skórę

Dodano: 09/01/2016 - Numer 1 (119)/2016
Każdy filmowy kostium trzeba wynosić. Rzeczy, w których grasz, muszą być jak twoje. Tak właśnie trzeba pracować nad rolą – z aktorem Tomaszem Kotem rozmawia Sylwia Krasnodębska. Stałeś się ekspertem nie tylko od ról ekstremalnych, lecz chyba także od tracenia na wadze. Portale filmowe donoszą, że przygotowując się do roli Ryśka Riedla, schudłeś 8 kilo, potem 15, przygotowując się do roli w filmie „Yuma”. Boję się zapytać, ile schudłeś do roli cierpiącego na raka mężczyzny w „Żyć nie umierać”… Nie. To plotki. Ja tak nie chudnę. Mało tego, do „Bogów” starałem się przytyć. I mi nie wyszło. (śmiech) Wróćmy do filmu „Żyć nie umierać”, gdzie grasz umierającego mężczyznę. Film dotyka bardzo poważnych kwestii. To obraz o umieraniu, który tak naprawdę staje się filmem o tym, jak żyć. Z założenia twórców miał nieść bardzo pozytywny przekaz. Czy Ty swoim udziałem w tym filmie chciałeś przekazać coś widzom? W pierwszej scenie widzimy upadek bohatera alkoholika. Gdy mężczyzna dowiaduje się, że zostało mu trzy miesiące życia, próbuje nadrobić stracony czas. Jego życie redukuje się do prostych wyborów – tego, co jest najważniejsze, co może naprawić. To najważniejszy przekaz tego filmu. Może to brzmieć trochę banalnie, ale wokół tych punktów konstruowałem całą postać. W filmie jest poruszająca scena, w której Twój bohater, Bartosz, postanawia popełnić samobójstwo, staje na torach i czeka na nadjeżdżający pociąg. Ten pociąg mija
     
24%
pozostało do przeczytania: 76%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze