Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Bez przesady z tym pro life

Dodano: 03/04/2016 - Numer 4 (122)/2016
W październiku 1971 r. stan Nowy Jork odnotował w swoich szpitalach 62 przypadki, gdy skazane na aborcyjną śmierć dzieci przeżyły. 56 z nich zmarło w przeciągu kilku godzin po przyjściu na świat. Aktów zgonu nie wystawiono, los pozostałych dzieci jest nieznany. Z wyjątkiem jednego, które ocalało i zostało oddane do adopcji – taką suchą notkę znajdziemy w książce Paula Marxa „The Death Peddlers: War on the Unborn” (1971 r.).  W 2016 r. wszystko jest lepsze, szybsze, sprawniejsze niż w latach 70. Smartfony, komputery, drukarki 3D, roboty, inteligentne domy... Tylko z zabijaniem wciąż tkwimy w XX wieku. Niby nic trudnego, a nie zawsze wychodzi. Co pewien czas jakieś dziecko przeżywa własną egzekucję. Ale to jeszcze nie finał. Jack i Vicky 24-letnia Vicky Harper nie chciała słyszeć o kolejnym dziecku. Była już matką dwójki i na tym miał być koniec. Jej plan nie wypalił, wpadła. Z automatu pojawiła się myśl: aborcja. Chłopak Vicky zapewniał, że utrzyma ją i dzieci, że jakoś wspólnymi siłami sobie poradzą, że pomoże jej wychować dziecko, ale nie słuchała. W klinice aborcyjnej zdecydowano się na metodę próżniową. W siódmym tygodniu ciąży to w Stanach standard. Kości są miękkie, dziecko jest zasysane i rozrywane na kawałki. Po powrocie do domu Vicky wciąż miała mdłości i wymioty, cały świat wirował, od razu pojęła, że w dalszym ciągu jest w ciąży. Coś poszło „nie tak”. Zrobiła 15 testów ciążowych, wszystkie potwierdziły, że spodziewa się dziecka. Lekarze kręcili z 
     
22%
pozostało do przeczytania: 78%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze