Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Madagaskar – zapiski z wyprawy na koniec świata

Dodano: 29/06/2022 - Numer 07-08 (193)/2022

Chłopiec ma może pięć lat. Opiekuje się stadem kóz. Rodziców trzeba wyręczać, zwłaszcza gdy mieszka się w jednym z najbiedniejszych krajów świata – Madagaskarze. Tym widokiem można się wzruszać, ale praca dzieci w tym kraju to duży problem. To powszechne. Akurat zresztą pasanie kóz to stosunkowo lekka robota.

Jadę w tumanie czerwonego kurzu. Jest wszędzie, na szortach, T-shircie, twarzy, włosach. Wąska droga. Ledwo omijamy zaprzęg z jakami – to tutaj podstawowy środek lokomocji. 

Słońce zachodzi tu już koło piątej po południu. Zachód słońca jest tak intensywny, że nie widać drogi przed nami. Pełno lemurów symbolizujących faunę tego kraju. Nie wolno ich stąd wywozić. Biegają jak ludzie: na dwóch nogach. Turyści robią sobie z nimi sesje fotograficzne. Lemury są bardzo cierpliwe… 

Następnego dnia nasz konwój aut zwalnia, bo jaki, niczym święte krowy, tarasują czerwoną –  od barwy piasku – drogę położoną wśród zielonych, niskich kęp. Mężczyzna z narzędziami idzie do pracy z dwojgiem małych dzieci. Obowiązek szkolny ich chyba nie dotyczy. Kobieta z pękiem trzciny cukrowej, też z dziećmi, zadziwiona kolumną samochodów. Wąwóz wysokich kaktusów i palm na pewno przewyższających auto. Dziewczynka z tobołkiem na głowie. Za chwilę matka z córką też z towarem na głowie. Wszyscy oni cierpliwie idą, a my rozparci w jeepach zżymamy się, że za wolno jedziemy. 

Przejeżdżam przez wioskę Anjamahavelo. Nawet drewniane chodniki. I zabawy dzieci

     
39%
pozostało do przeczytania: 61%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze