Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Kanada pachnąca żywicą i wolnością

Dodano: 05/10/2022 - Numer 10 (195)/2022
FOT. ARCH.
FOT. ARCH.

Kanadę – niezgłębioną krainę skalistych wysp i cudownych jezior, napełnioną szumem jodeł i świerków, ojczyznę Irokezów i Indian Cree, przemierzaną przez kolonizatorów i poszukiwaczy złota – odkrywał jako jeden z pierwszych dla literatury polskiej Arkady Fiedler w  niezapomnianym zbiorze reportaży „Kanada pachnąca żywicą” (1935).

Arkady Fiedler, ten najsłynniejszy chyba globtroter II Rzeczypospolitej i niezrównany gawędziarz, po powrocie znad rozognionej słońcem Amazonki (1934) zatęsknił szybko za życiem w głuchych ostępach kniei i już w lipcu 1935 roku wyprawił się w kolejną podróż za ocean. Tym razem w głąb kanadyjskiej puszczy, która jawiła mu się jako „potęga fantastyczna, zniewalająca, nieprzebrana i niebezpieczna”, działająca jak mocny narkotyk. Znalazłszy się w mateczniku odwiecznych praw natury, sam stawał się dzikusem, pił „wielkimi haustami nieskażoną pierwotność przyrody”, dotykał „majestatu nieskończoności” i rozkoszował się nadzwyczajnym poczuciem swobody. 

U polskiego trapera

Prawdziwą radość życia odnalazł z dala od wielkomiejskiego zgiełku Montrealu i Ottawy, z chwilą gdy owładnął nim upajający zapach żywicy, a domem stała się leśna chata nad rzeką Lièvre. Wówczas to u jego stóp legł opromieniony słońcem świat kanadyjskiej natury, przesycony wszystkimi odmianami zieloności. Z lubością wędrował wśród dębów, leszczyn, buków i jesionów, pod rozłożystymi baldachimami cienistych klonów, z których na

     
6%
pozostało do przeczytania: 94%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze