Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Rokitniański szwoleżer ukryty na zakłamanej ziemi

Dodano: 07/12/2024 - Numer 219 (12/2024)
FOT. NAC
FOT. NAC

Ławrientij Beria nie krył wściekłości, gdy do jego gabinetu przyprowadzono Klemensa Rudnickiego. – Wielu mieliśmy pułkowników i generałów w więzieniach, ale wszyscy przyznali się, kim są, a tylko pan jeden poszedł na kłamstwa. Powinien pan za to zgnić w więzieniu! – krzyczał. „Byłem wprost wściekły! To on mi będzie dawał nauki!” – wspominał generał Rudnicki. – Może mnie pan z powrotem wsadzić do kryminału, jeśli tylko po to mnie pan sprowadził, aby obrażać! Czy pan ma mnie za durnia? – wypalił, patrząc w oczy szefowi NKWD. By odnaleźć Rudnickiego, NKWD torturowało w czasie śledztwa wiele osób, podczas gdy poszukiwany posługując się sfałszowanymi dokumentami, pracował na zesłaniu w cegielni w Kirowie.

Wściekłość Berii wynikała z tego, że polski generał, który powinien zginąć w Katyniu, siedział przed nim żywy, a jego podwładni z NKWD zamiast brudnych szmat, w których pracował jeszcze parę dni temu, dali mu garnitur z białą chustką w kieszeni dla ozdoby. Na śniadanie wysłali zaś do hotelu Metropol w Moskwie. Bezpośredni autor katyńskiej zbrodni poczuł się ośmieszony i urażony w swoich ambicjach. Bo siedział przed nim ktoś, kogo miejsce było w katyńskich dołach.

„Nie jestem żadnym Józefem Sigizmundowiczem Rumińskim”

Skąd ta niespodziewana poprawa losu? Zawarty został właśnie układ Sikorski–Majski, na mocy którego Polacy mieli opuścić łagry i pod dowództwem generała Władysława Andersa stworzyć w Związku Sowieckim polskie wojsko. Dyrektor cegielni w 

     
6%
pozostało do przeczytania: 94%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze