Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Słowik, co śpiewał przez szum zagłuszarek

Dodano: 07/06/2014 - Numer 5 (99)/2014
Generał Władysław Anders z generałem NKWD Gieorgijem Żukowem spotkali się na mocno zakrapianej kolacji. Filigranowa Zofia Terné śpiewała dla nich rosyjskie romanse. Usłyszawszy „Oczi czornyje” w jej wykonaniu, Żukow płakał jak dziecko. A Anders podsuwał pijanemu sowieciarzowi kolejne dokumenty do podpisania. O trzeciej w nocy Anders uświadomił czuwającej Zosi, czego dokonała: uratowała życie ponad 3 tysięcy ludzi. Generał Anders, podobnie jak cała przedwojenna Polska, wiedział, jaką moc ma głos malutkiej piosenkarki śpiewającej w tamtych szczęśliwych latach przebój Mariana Hemara „Kiedy znów zakwitną białe bzy”. Że nawet sowiecki troglodyta, zarządca syberyjskich łagrów, nie zdoła mu się oprzeć. Zarówno Zosia Terné, „mały kapral II Korpusu”, jak ją później nazywano, jak i akompaniujący jej strzelec Alfred Schütz, kompozytor, późniejszy autor muzyki do „Czerwonych maków na Monte Cassino”, poinstruowani byli wcześniej przez swego dowódcę, jakie zadanie przed nimi stoi. Był 1941 r. i po zawarciu polsko-sowieckiego układu w obozie w Buzułuku tworzyła się polska armia. Jednak mimo umowy Sikorski–Majski tysiące polskich obywateli nadal siedziały w obozach. Byli wśród nich Polacy, Żydzi i Ukraińcy, którzy wcześniej pod przymusem przyjęli sowieckie dowody tożsamości. Nie mieli przez to prawa do wyjazdu z polską armią. To ich uratowały podpisy pijanego Żukowa. „Tak czynią wszystkie, czyli szkoła kochanków” Zofia Terné naprawdę nazywała się Wiera
     
8%
pozostało do przeczytania: 92%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze