Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

BRUKSELA KUSI

Dodano: 01/12/2009 - Numer 11 (45)/2009
Koktajl i towarzysząca mu konferencja były dziełem International Foundation of European Cooperation. Formalnie fundacja ta, działająca, opierając się na prawie belgijskim, miała być otwarta na różnego rodzaju projekty i różnych donatorów. Ale w gruncie rzeczy, w praktyce w stu procentach finansowana była przez różnego rodzaju stowarzyszenia i związki rosyjskich przedsiębiorców. Olbrzymia większość z nich istniała tylko na papierze. Łatwo to było sprawdzić, ale nikt nie sprawdzał. Ci, którzy mieli wiedzieć, i tak wiedzieli, że owe stowarzyszenia z Moskwy, Sankt Petersburga czy nawet Nowosybirska były tylko „przykrywką”, przystankiem na drodze do pieniędzy rosyjskiego wywiadu do zachodnich serc, umysłów i kieszeni. Tak kupowano przychylność, tak budowano poparcie dla „strategicznego partnerstwa” między Federacją Rosyjską a Unią Europejską. W tej grze było miejsce na interesy niemieckich, francuskich, włoskich czy holenderskich firm, a nie na polskie, łotewskie, litewskie czy estońskie resentymenty. Na przyjęciu Rosjanie zaprzyjaźniali się z aktorami europejskiej sceny politycznej. Wiedzieli, że ci z Brukseli dzielą się na „do-erow” i „talk-erow”. Ważniejsi byli ci pierwsi. Oni bowiem mieli rzeczywisty wpływ na podejmowane decyzje, byli prawdziwymi „policymakerami”. Ale ci drudzy też nie byli od macochy. Jeżeli europoseł chce zabiegać o przestrzeganie praw człowieka – niech to robi. Ale niech robi to w kontekście Afryki, Azji, Ameryki Łacińskiej. Nie musi przecież być obrońcą
     
37%
pozostało do przeczytania: 63%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze