Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Quo vadis, Domine?

Dodano: 09/06/2014 - Numer 5 (99)/2014
Miasto, do którego prowadzą podobno wszystkie drogi świata. Miasto makaronów, pizzy i kawy. Wreszcie miasto fontann. Taki Rzym znamy. Taki odwiedzamy. Jest jednak jeszcze jeden Rzym. Ten drugi, schowany pod zakurzoną pościelą, którą mało kto zdejmuje. Rzym, który ma nam coś do opowiedzenia. Coś niezwykle ważnego… Poza pokrywającymi się grzybem wilgotnymi, zimnymi murami nie widział w tej chwili nic więcej. Czekał. W odrętwieniu, w ludzkiej beznadziei, może i w strachu. Wiedział, że to cierpienie ma sens. Przecież tak nauczał go jego Mistrz. To jednak w teorii. Po ludzku ciężko to znieść. Już raz Go zdradził. Bał się nawet przyznać przy głupich sługach. Do dziś pamięta tamten Jego wzrok. Obejrzał się, gdy prowadzono Go przed Wielki Sanhedryn. Nie widział w tych oczach ani krzty wyrzutu, ani pretensji. Raczej zrozumienie. A przede wszystkim niewysłowioną Miłość. I współczucie. Pewnie wiedział, że jeszcze nie nadszedł jego czas. Szykował go na coś większego. Na coś, co w tej chwili powolutku staje się chyba coraz bardziej bliskie. W środku Więzienia Mamertyńskiego znajduje się otwór. Ciemny i budzący grozę. Tym większą, że nie prowadzą do niego żadne schody (te wybuduje dopiero jeden z francuskich biskupów). Gdy więzień dochodził do krawędzi otworu, przechodził go zimny dreszcz. Jeszcze tylko jedno pchnięcie przez strażnika. I zostanie strącony. Tam niżej, do tzw. tullium, czyli niższej izby więzienia. Stamtąd nie będzie już ucieczki. Tam będzie dno den. Tam
     
8%
pozostało do przeczytania: 92%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze