Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Kiedy On wreszcie się narodzi?

Dodano: 01/02/2017 - Numer 2 (132)/2017
Przepychając się między wydzierającym się na cały głos rosyjskim przewodnikiem, pozującymi do zdjęć Japończykami a cwanie wpychającym się przed szereg kolejki Żydem, docieram wreszcie do celu. Jestem tuż przed. Pode mnę utkwiona w posadzce gwiazda. Wielkości ludzkiej dłoni. To miejsce narodzin. Tutaj Jezus przyszedł na świat. Od pewnego czasu ulica jest zupełnie pusta. Uliczny tłok już za nami. Droga szybkiego ruchu wokół Jerozolimy to już tylko wspomnienie. Jedziemy coraz wolniej, uważnie obserwując to, co za oknem. A widoki wcale nie są budujące. Wszędzie tylko śmieci. Piach i żwir. Gdzieś po prawej stoi opuszczone auto. Już bez koła. Po naszej lewej stronie natomiast ciągnie się wysoki na jakieś cztery metry mur. Szarosina konstrukcja. Nikogo wokół. A nie, przepraszam... – Stefan, zobacz! Tam ktoś do nas biegnie! – Siedzący na tylnym siedzeniu Piotr wskazuje palcem goniącego nas mężczyznę. Jest duży. Barczysty. Coś mi pokazuje. Nie rozumiem. – Tutaj! Tutaj! – Co? – odkrzykuję po angielsku. – Tutaj! Tutaj możecie zaparkować! Posłuszny jego zaleceniom zawracam, by podjechać niemal pod sam mur miasta. W pewnym momencie trzeba zjechać z asfaltu. W bok. Na piaszczysto-gliniastą ubitą ziemię. Delikatnie wznoszącą się w stronę obwarowań miejskich. Stoją tu bez ładu i składu także inne samochody. Większość na rejestracjach izraelskich. – Tu wam wolno stać. Auto będzie bezpieczne. – Mężczyzna wreszcie do nas dobiega. – Dziękujemy bardzo. – Za dzień stania należy
     
7%
pozostało do przeczytania: 93%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze