Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Nasz człowiek na najtrudniejszym szlaku Europy

Dodano: 06/07/2019 - Numer 7-8 (160)/2019
Wyobraź sobie huraganowy wiatr, który niemal cię przewraca. Wyobraź sobie zacinający nieustannie deszcz. I fakt, że nie masz żadnej ścieżki. Biegniesz po zmarzniętych murawach, zapadając się w nich raz po raz. Wyobraź sobie te przewyższenia. Po 600–800 metrów. Wbieganie na pagóry mające 1000–1200 metrów n.p.m., a potem zbieganie z nich do poziomu 200 metrów n.p.m. Czasem w śniegu, czasem w błocie. I ta przerażająca pustka. Świadomość, że jesteś tu zupełnie sam. Pojedynczy snop latarki podświetla kolejne fragmenty spowitej w ciemnościach chaty. Prześlizguje się wpierw po szerokim blacie stołu ustawionego pod oknem. By zaraz dalej opaść gwałtownie do samej ziemi, oświetlając stojącą w narożniku skrzynię. Na drugiej ścianie widać podwójną pryczę. Całą z drewna. Jest też jakaś półka. Przemek wie, że nie ma za wiele czasu. Że po krótkich oględzinach swojego dzisiejszego bothy (opuszczona kamienna chata) trzeba czym prędzej działać. Zaczyna się zatem standardowa procedura. Przy tym zmęczeniu pozostaje już tylko liczyć na wyuczone automatyzmy. Drobna sylwetka mężczyzny z bujną czupryną prędko porusza się po wytyczonych przez siebie ścieżkach chatki. Kilka zgrabnych ruchów i z pokaźnego czerwonego plecaka co rusz na stole lądują kolejne przybory. Metalowy kubek, termiczna odzież do podsuszenia, śpiwór. Wreszcie jest. Znalazł ją. Maleńką kuchenkę turystyczną. Uradowany fantem Przemek czym prędzej usiłuje zgrabiałymi od wilgoci i zimna dłońmi  podpalić gaz. Zaraz
     
9%
pozostało do przeczytania: 91%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.panstwo.net

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze